Stefan Kolny z żoną Jadwigą (fot. archiwum rodziny S. Kolnego)

Człowiek solą tej ziemi. Historia Stefana Kolnego

Ćwiklice07.05.2016, 09:02

Oto praca Joanny Kowalik, która zajęła II miejsce w Konkursie Dziennikarskim im. Agnieszki Wojtali.

Kapituła Finałowa przyznała tę nagrodę za wzruszającą narrację biograficzno-wspomnieniową o prostym, skromnym, ale utalentowanym i pracowitym mieszkańcu Ćwiklic. Za hołd dla nieżyjącego już Stefana Kolnego, który i maszynę samozbierającą potrafił zrobić, dom wybudować, a na starość poczuł w sobie duszę artysty, konstruując m.in. ruchome szopki.

Joanna Kowalik napisała pracę o Stefanie Kolnym, którego znała. - Jak byłam dzieckiem przychodził do mojego dziadka. Dla mnie to taki bohater, był wspaniałym człowiekiem, życzliwym, pomocnym, zawsze uśmiechniętym – wspomina.

 

Człowiek solą tej ziemi

 

Od prawie trzydziestu lat mieszkam w Ćwiklicach, małej, uroczej wiosce należącej do ziemi pszczyńskiej. Jadąc z Pszczyny w stronę Oświęcimia wśród zielonych łąk, złotych łanów zbóż, pod błękitem nieba wyłania się smukła wieża drewnianego, zabytkowego, piętnastowiecznego kościółka pod wezwaniem św. Marcina z Tours. Ten niepowtarzalny klimat i piękno naszej wioski tworzy nie tylko przyroda, zabytki, zadbane domostwa i gospodarstwa, ale przede wszystkim jej mieszkańcy. Prości, zapracowani, bardzo serdeczni, pomocni i życzliwi ludzie. Jednym z nich był pan Stefan Kolny. Niezwykły, skromny, charyzmatyczny człowiek o złotych rękach i wielkim, szczerym sercu. Jego pogodne, wesołe usposobienie, ogromna radość życia, wieczny optymizm i duże poczucie humoru sprawiało, że inni w jego towarzystwie czuli się wspaniale.

Pan Stefan Kolny urodził się 10 sierpnia 1931 r., pochodził z wielodzietnej, ubogiej rodziny, która od „zawsze” mieszkała w Ćwiklicach i posiadała gospodarstwo rolne. Już od najmłodszych lat miał wielką smykałkę do majsterkowania. Jak wszystkie dzieci z gospodarstw, miał wiele obowiązków, m.in. musiał paść krowy. Jednak ten czas potrafił wykorzystać i umilić sobie, robiąc proce i fujarki. Miał szczęście rozpocząć naukę w nowo otwartej szkole podstawowej (w czerwcu 1939 roku została poświęcona i oddana do użytku), jednak wybuch II wojny światowej spowodował, że musiał uczyć się w języku niemieckim, co sprawiało mu wielką trudność. Okres wojny pan Stefan najchętniej wymazałby z pamięci.

Po ukończeniu nauki w szkole podstawowej, wraz z rodzicami prowadził 12-hektarowe gospodarstwo rolne. Praca na roli była wtedy bardzo ciężka, żmudna i czasochłonna, gdyż wszystkie prace polowe wykonywano ręcznie i konno. Poza tym pan Stefan trudnił się jako „taksówkarz” oczywiście zaprzęgiem konnym do wożenia gości weselnych. W tym czasie jako młody chłopak zrobił własnoręcznie pierwsze swoje większe „dzieło”, a mianowicie były to drewniane, dębowe koła do bryczki. Kiedy zawiózł je do kuźni, aby okuć, kowal i będący tam gospodarze z niedowierzaniem, ale wielkim zachwytem i podziwem oglądali je.

Nadszedł czas w życiu pana Stefana na miłość. Poznał on wybrankę swego serca, z którą się ożenił i założył rodzinę, a po nagłej śmierci swego ojca odziedziczył gospodarstwo. Pomimo bardzo ciężkiej pracy rolnika znajdował czas na mechanizację i unowocześnianie swojego sprzętu rolnego oraz gospodarstwa. Talent i zmysł w rękach miał od zawsze, ale to właśnie potrzeba zmusiła go do tworzenia i konstruowania najrozmaitszych „wynalazków”. Zrobił konną przewracarkę do siana, maszynę do młócenia zboża, która służyła jemu i okolicznym rolnikom przez długie lata, a także kombajn do ziemniaków (oczywiście gospodarstwo było wyposażone w ciągnik rolniczy). W latach sześćdziesiątych wybudował dużą stodołę, potem nowy dom (bo stary spłonął od uderzenia piorunem), do którego własnoręcznie zrobił drewniane drzwi, ławę i stół do kuchni. Później nowoczesną oborę, którą również wyposażył w wiele udogodnień własnego pomysłu. Kiedy na wsi pojawiły się pierwsze przyczepy samozbierające do siana pan Stefan również skonstruował taką, która służyła przez dziesiątki lat, a potem zrobił jeszcze trzy dla znajomych i rodziny.

Chociaż na pierwszym miejscu dla pana Kolnego była rodzina (wychowywał trójkę dzieci), dom, ciężka praca na roli, udoskonalanie i zmechanizowanie gospodarstwa to zawsze znajdował czas na pomoc innym i angażowanie się w życie wsi. Kiedy w Ćwiklicach powstał zespół folklorystyczny działający przy Kole Gospodyń Wiejskich, od samego początku był jego czynnym członkiem. Po ciężkim, męczącym dniu pracy znajdował siły i chęci na uczestnictwo w próbach i wielokrotnych występach. Śpiewał, tańczył i grał rolę Pana Młodego w scenkach przedstawiających dawne, wiejskie wesele. Jego wielką pasją były także podróże krajoznawcze. Kiedy dzieci podrosły i zaczęły pomagać w gospodarstwie i na roli, pan Stefan częściej mógł pozwolić sobie na wyjazdy głównie organizowane przez kółko rolnicze. Zachwycał się pięknem i urokiem swojej ojczyzny, podziwiał ją i regenerował siły do dalszej pracy.

Będąc na wycieczce w Kotlinie Kłodzkiej zwiedził w Wambierzycach ruchomą szopkę, która przykuła bardzo jego uwagę. Właśnie wtedy postanowił, że gdy tylko będzie miał więcej wolnego czasu, to stworzy coś podobnego. Jednak swoje plany i marzenia zachował tylko dla siebie. Miał również okazję z żoną wyjeżdżać na wycieczki zagraniczne, był m.in. na pielgrzymce we Włoszech - na audiencji u Ojca Świętego Jana Pawła II. Cieszył się, że na starość mógł na własne oczy zobaczyć papieża, swojego rodaka.

A kiedy przyszedł czas na zasłużoną emeryturę, przekazując córce i zięciowi gospodarstwo (które do dziś pięknie prosperuje) postanowił zrealizować skryte plany. Do tej pory swój talent, kunszt, uzdolnienie oraz złote ręce wykorzystywał na potrzeby domu i gospodarstwa, teraz postanowił uwolnić drzemiącą w nim duszę artysty i zaczął spełniać swoje twórcze marzenia. Jego królestwem stał się mały warsztacik, w którym w skupieniu i koncentracji stworzył m.in. cztery ruchome szopki. Pierwszą z nich robił w wielkiej tajemnicy, gdyż bał się fali krytyki i złej opinii innych. Szopka ta była wykonana w formie makiety, na której wszystkie ponad trzydzieści postaci poruszało się za pomocą ukrytego silniczka ze starej pralki „Frani”.

Na początku pokazał ją tylko najbliższym z rodzinny i znajomym. Jednak kiedy wszyscy byli pełni zachwytu i podziwu, wtedy z wielkim zaangażowaniem rozpoczął budowę nowej, większej, bardziej okazałej, pięciostopniowej szopki. Przez cały rok każdą swoją wolną chwilę poświęcał na jej realizację, wkładając wiele serca, wysiłku i uporu w dążeniu do celu. Kiedy tworzył swoje dzieło bywały momenty, że tracił poczucie czasu oraz kontakt z rzeczywistością, całą swoją koncentrację skupiał na ruchomej szopce. Która i tym razem zachwyciła ludzkie oko rodziny i znajomych, także ówczesnego proboszcza i trafiła do naszego parafialnego kościoła, aby wszyscy mieszkańcy mogli ją podziwiać. Pan Stefan bardzo się cieszył z faktu, że jego praca i twórczość była doceniana .

W stajence poruszało się ponad 80 postaci. W środku scenerii znajdowała się drewniana szopka betlejemska. Na niej aniołek ze złotą trąbką, ubrany w białe szaty, ruszając skrzydłami obwieszczał całemu światu radosną nowinę. Korony na głowach i bogate szaty wskazują, że to trzej królowie zmierzają do betlejemki, gdzie Maryja i Józef czuwają nad kołyską Dzieciątka. U góry żandarmi z groźnymi minami strzegą pałacu Heroda. W drzwiach zamku ukazują się różne postaci: król, papież, biskup, mieszczanin, panna młoda, kobieta w stroju śląskim, leśniczy, muzyk i inni. Poniżej ukazane są sceny z życia wsi dzieciństwa pana Stefana. I tak rolnik orze wołami, inny wiezie do młyna ziarno na mąkę, pastuszek przygrywając na fujarce pilnuje owieczek, które rytmicznie poruszają głowami, skubiąc trawę, kowal w kuźni kuje podkowy. Przed drewnianymi domkami pokrytymi słomą jedna z wiejskich kobiet robi masło, inna pierze w bali płótno, a na dachu kominiarz w cylindrze czyści komin. Przed stodołą żniwiarze cepami młócą zboże, na łące rolnik kosi trawę na siano, matka zaś kołysze niemowlę do snu, na stawie stado kaczek beztrosko pływa robiąc równiutkie kółeczka na wodzie. Umorusany górnik wydobywa kilofem „czarne złoto”. W oddali wzywa dzwon kościelny na nabożeństwo. Odświętnie ubrani mieszkańcy podążają do drewnianego kościoła, gdzie ksiądz pod baldachimem wraz z ministrantami oczekuje na nich. Na samym dole siedzi murzynek i czeka na grosik, by móc się pięknie pokłonić.

Ten prosty rolnik z Ćwiklic zbudował cztery drewniane, ruchome szopki. Wszystkie trafiły do pobliskich kościółków w: Piasku, Grzawie, Pszczynie oraz w Mikołowie. Majsterkowanie przychodziło mu z wielką łatwością, a pomysłów mu nie brakowało, wciąż nowe rodziły się w jego głowie. Oprócz stajenek był również autorem tablic przedstawiających drogę krzyżową Męki Pańskiej (tworzył je prawie rok), które ofiarował do naszego kościoła parafialnego. Poza tym remontował również stylowe zaprzęgi konne, bryczki i sanie. Na prośbę proboszcza z Grzawy wykonał chrzcielnicę i dwa aniołki. Stworzył również ozdobną studnię, konia zaprzężonego do bryczki, młyny. Już najmłodsi mieszańcy naszej wioski uwielbiali przychodzić do dziadka Kolnego i z dziecięcym zachwytem podziwiać jego wspaniałe dzieła. Na posesji pana Stefana znajdował się grób żołnierzy francuskich z 1812 roku. W miejscu tym, w 1869 roku dziadkowie pana Kolnego postawili drewnianą kapliczkę. Opiekował się nią jego ojciec, później on sam ją odnawiał, upiększał, a teraz jego córka z rodziną troszczą się o nią.

Pan Kolny odszedł od nas 12 listopada 2006 r., ale nadal pozostał w pamięci wielu mieszkańców Ćwiklic. Każdy wspomina go jako prostego, pracowitego rolnika, dobrego, życzliwego sąsiada i skromnego konstruktora. Pracowite, skromne życie pana Stefana i wszelka jego działalność potwierdza, iż wśród nas żyli bądź żyją bardzo ciekawi i niezwykli ludzie. Ogromna dobroć wypływająca z jego serca, bezinteresowność, radość z życia, wieczny optymizm, niezwykłe wesołe usposobienie oraz wielka twórczość obrazują tego „niezwykłego” człowieka. Chociaż jego dzieła są trochę chropowate, może niespecjalnie zadbane w szczegółach, ale zrobione zmyślnie i z ogromnym sercem. Do tej pory budzą wśród oglądających zachwyt, szacunek, podziw i uznanie dla ich twórcy. Pan Stefan podtrzymywał i pielęgnował tradycje, zwyczaje i obrzędy, przekazując je swym dzieciom i wnukom. Wpajał im szacunek i miłość do ziemi rodzinnej, która była dla niego bezcenna. Realizował swoje pasje i marzenia, z uśmiechem szedł przez życie, a to dało mu poczucie szczęścia i spełnienia.

Joanna Kowalik

 

O autorceJoanna Kowalik

Joanna Kowalik ma 29 lat i mieszka w Ćwiklicach. Z wykształcenia jest biologiem, pracuje w dziale jakości w zakładach mięsnych. Jak wspomina, to drugi konkurs dziennikarski, w którym wzięła udział. Wcześniej, kiedy chodziła jeszcze do gimnazjum wygrała konkurs powiatowy na pracę monograficzną. Do udziału w III Konkursie Dziennikarskim im. Agnieszki Wojtali zachęciła ją rodzina.

Jak mówi J. Kowalik, rodzina S. Kolnego wzruszyła się na informację, że praca na temat ich przodka zajęła II miejsce w konkursie. Zwłaszcza, że w tym roku przypada 10. rocznica jego śmierci.

 

 

 

Wyniki III Konkursu Dziennikarskiego im. Agnieszki Wojtali - czytaj TUTAJ

Praca, która wygrała III Konkurs Dziennikarski im. Agnieszki Wojtali - czytaj TUTAJ

pako

T G+ F

Zobacz także

gorący temat
Anna Goc: dziennikarz powinien słuchać
Anna Goc: dziennikarz powinien słuchać
Promocja książki
Promocja książki "Bliskie historie - ludzie z pasją, miejsca z duszą" i spotkanie z Anną Goc
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
Uhonorowani przez Sybiraków
Uhonorowani przez Sybiraków
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Konkurs "Pierwsze zdjęcie na Instagramie"
Konkurs "Pierwsze zdjęcie na Instagramie"
Budżet powiatu na trudne czasy uchwalony
Budżet powiatu na trudne czasy uchwalony
12 wzruszających historii pszczyńskich Sybiraków spisanych w książce
12 wzruszających historii pszczyńskich Sybiraków spisanych w książce
W czwartek i piątek utrudnienia na ul. Bielskiej w Pszczynie
W czwartek i piątek utrudnienia na ul. Bielskiej w Pszczynie
Pszczyna pozyskała 4 mln zł na fotowoltaikę
Pszczyna pozyskała 4 mln zł na fotowoltaikę
Burmistrz spotkał się z ministrem klimatu
Burmistrz spotkał się z ministrem klimatu
Budżet przyjęty. Ponad 10 mln zł na goczałkowickie inwestycje
Budżet przyjęty. Ponad 10 mln zł na goczałkowickie inwestycje
Nowa sygnalizacja świetlna w Pawłowicach
Nowa sygnalizacja świetlna w Pawłowicach

Komentarze:

sky 2016-06-20 godz. 18:55
ale ten pan Kolny podobny do prof. Religi
MARCIN 2016-05-08 godz. 22:29
KURDI KURDI mosiołem to nopisać ::))) (BYŁ normalnym chłopym,broł życie takim jakie jest !!! i NIGDY NIE NIE NARZEKOŁ !!! BOŁ bratem mojego dziadka)PEŁNY SZACUNEK DLA LUDZI Z TAM TYCH LAT !!!!!!!!!!!!!!! Szczepon wieczny odpoczynek tobie i twojej żonce!!! ***
Grisza 2016-05-07 godz. 22:38
A może zamiast ulicy komunistycznego Generała Aleksandra Zawadzkiego w ćwiklicach wartoby dać imię tej ulicy panu memu chyba na to zasłużył
Jerzy 2016-05-07 godz. 09:22
Gratuluję artykułu! Czytałem w ostatniej gazecie i bardzo mi się podobał!
treść:
autor:

SQL: 18