Stanisław Lis wśród zegarów w zakładzie na ul. Piastowskiej.

I będzie sobie deptał

Pszczyna31.10.2015, 18:00, aktualizacja: 18:58

Tutaj czas jakby się zatrzymał, ale o tym, że jednak posuwa się do przodu przypominają tykające wskazówki setek zegarów. Stanisław Lis czasu nie zamierza zatrzymywać, wręcz przeciwnie – jest jego sprzymierzeńcem.

- Chodzi, łaski nie robi - Stanisław Lis skończył właśnie nakręcać starą busolę. Zegar jest z 1914 r., wyprodukowała go szwajcarska firma Doxa. - Cały był w częściach. Naprawiałem go, jak miałem u siebie w zakładzie uczniów do przyuczenia. Nie mieli prawa tego ruszać. Nie wierzyli, że go naprawię. Tryby miał połamane, czopy zniszczone, dorabiałem mu osie. To historyczny zegar, cenny pod względem mojej pracy - mówi zegarmistrz, Stanisław Lis.

Na ul. Piastowskiej w Pszczynie, jak to na reprezentacyjnych ulicach miast bywa, zmienia się wiele. Ale są tu miejsca od lat na niej zakorzenione. Mniej więcej po środku ulicy - znów chciałoby się napisać, że czas się zatrzymał - od 40 lat swój zakład zegarmistrzowski prowadzi Stanisław Lis. A teraz na chwilę cofnijmy się w czasie. Tuż po zakończeniu II wojny światowej mały Staś gdzieś pokątnie dłubie w zegarze. - Zegarmistrzem był mój wujek. W spalonej podczas wojny chałupie, na strychu znalazłem stare, poniszczone klamory zegarmistrzowskie. Brałem taki klamor, szedłem do stodoły, żeby nikt mi nie przeszkadzał i sobie dłubałem - opowiada Stanisław Lis.

Urodził się 1 XII 1940 r. w Budach Głogowskich, wiosce koło Głogowa Małopolskiego (dziś powiat rzeszowski). Na Śląsk przyjechał za chlebem, zaraz po skończeniu szkoły podstawowej. W Rybniku uczył się zawodu górnika elektryka. Trzy lata pracował w kopalni „Chwałowice". Nabawił się tam ciężkiej choroby nerek, po której na kopalnię już nie wrócił. Pracę, jako elektryk znalazł na kolei w Katowicach-Piotrowicach. - Mieszkałem w Kostuchnie w wagonie kolejowym. Tam poznałem takiego kolejarza, który miał kuzynkę w Ligocie, a ta przyjaźniła się z moją przyszłą żoną. Z Kostuchny szliśmy raz na Sylwestra do Ligoty i tam poznałem żonę. Pochodziła z Pszczyny, tu za nią przyjechałem. Urodziła nam sześcioro dzieci. Zmarła osiem lat temu - mówi Stanisław Lis.

W międzyczasie zegarmistrz z Pszczyny, po odbyciu służby wojskowej, imał się różnych zajęć na Śląsku. - Gdzieś tam pracowałem za elektryka, gdzieś przy odgromieniach, a jeszcze gdzieś indziej przy ciężkich robotach. Pamiętam, że w Mysłowicach po robocie naprawiałem zegary dla gołębiarzy - mówi zegarmistrz z Pszczyny.

Jest samoukiem. Do klamorów - jak mawia - wracał co jakiś czas w swoim życiu. Po przyjeździe do Pszczyny znalazł pracę w zakładzie rzemieślniczym przy ul. Warownej. - Był tam m.in. szewc, u którego miałem kąt, w którym naprawiałem zegary - przypomina sobie powrót do zegarmistrzostwa Stanisław Lis. Poznał wówczas dyrektora Muzeum w Pszczynie, Ignacego Płazaka. - Łaziłem z nim po zamkowym strychu i wybieraliśmy stare zegary do naprawy - dodaje Stanisław Lis.

W końcu 27 czerwca 1973 r. w Izbie Rzemieślniczej w Katowicach zdał egzamin potwierdzony tytułem czeladnika w rzemiośle zegarmistrzostwa. W 1980 r. otrzymał tytuł mistrza.

Lisie, będziesz żył!
- Kto robi najlepsze zegary? - Szwajcarzy. To jest prawda.
- Był taki, który dał panu w kość? - Niejeden. Nieraz i tydzień trzeba robić. Zegary stojące to się i miesiąc robi. To trzeba utoczyć, to dorobić części – mówi Stanisław Lis i otwiera niedużą skrzynkę z narzędziami.  – To są elementy tokarki zegarmistrzowskiej. Bo zegarmistrzostwo to znowu nie jest taka ciekawa sprawa - trzeba nerwy spokojne mieć – przyznaje pan Stanisław.

W swoim zakładzie ma setki, a może tysiące zegarów. Na rękę, ścienne, stojące, stare busole… Pszczyniacy wiedzą, że oddają je w dobre ręce.  – Trochę się ich nazbierało. Nadal mi przynoszą starocie. Jeden facet przyniósł zegar, jak wyjeżdżał na stałe do Niemiec. Przywiózł go i mówi: masz Stasiu, bo cie znom. Pół warsztatu jest od jednej pani z Pszczyny. Sprzedała mi za parę groszy te wszystkie klamory – dodaje rozglądając się po pomieszczeniu.

Wzrok zatrzymuje na jednym z zegarów ściennych. – Ten jest przewidziany do szpitala w Katowicach-Ligocie. Ładny, taki z kalendarzem. Dostaną go za to, że mnie wyleczyli, życie uratowali. Miałem bardzo poważną sprawę - tłuszczaka długiego na 22 cm między wątrobą a nerką. Przyszedł ordynator i pyta: to jest pan Lis? - Ja jestem Lisem, nie panem. - Będziesz żył! - To się ciesza. W prezencie dla szpitala zrobię zegar, żebyście pamiętali o mnie, żeście mnie tu mieli.

Kiedyś z zegarami było więcej roboty. Teraz czas odmierzają komputery, telefony komórkowe. Same zegary też się zmieniają, ale zegarmistrz pewnie będzie zawsze potrzebny. - Klientów jest mniej, ale mi to wystarczy. Mam już 75 lat, mózg nie pracuje tak dobrze po tych wszystkich chorobach – mówi zegarmistrz.

Do zakładu wchodzi starszy mężczyzna. Chce sprzedać stare zegary po żonie. - Wezmę, po co ma wyrzucać, naprawię i dam komuś – mówi po powrocie na zaplecze pan Stanisław.
- Co pan zrobi z tymi wszystkim zegarami?
- Nie wiem… Zakład jest przepisany na córę. Jak będzie trzeba, to się je sprzeda. Zegarmistrzowie zaraz się tu zjadą.
- Będą mieli w czym wybierać…
- Tak, ale tych moich, z którymi jakoś jestem związany chyba nie sprzedam. Jeszcze jeden ci pokaże... Amerykański. Robiłem mu całą oś balansu. Też jest cenny pod względem mojej pracy. Nakręcę go… O! I będzie sobie deptał...

jack

T G+ F

Zobacz także

gorący temat
Anna Goc: dziennikarz powinien słuchać
Anna Goc: dziennikarz powinien słuchać
Promocja książki
Promocja książki "Bliskie historie - ludzie z pasją, miejsca z duszą" i spotkanie z Anną Goc
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
Uhonorowani przez Sybiraków
Uhonorowani przez Sybiraków
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Konkurs "Pierwsze zdjęcie na Instagramie"
Konkurs "Pierwsze zdjęcie na Instagramie"
Budżet powiatu na trudne czasy uchwalony
Budżet powiatu na trudne czasy uchwalony
12 wzruszających historii pszczyńskich Sybiraków spisanych w książce
12 wzruszających historii pszczyńskich Sybiraków spisanych w książce

Komentarze:

johnsonwilliam 2017-04-15 godz. 23:24
Treść została wysłana do moderatora, ponieważ jest niezgodna z regulaminem portalu.
Irena.L 2015-11-04 godz. 15:18
Już kiedyś pisałam że takich ludzi, dobrych, miłych, uprzejmych już się nie spotyka!Życzę panu dużo zdrowia, jest pan wspaniałym człowiekiem i bardzo dobrym fachowcem! Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowia jeszcze raz!!!!!Wszystkiego dobrego panie Stanisławie!!!!!
Ania 2015-11-04 godz. 09:08
Powodzenia Panie Stanisławie:)
Ula 2015-11-02 godz. 12:26
Bardzo fajny tekst!
mi 2015-11-02 godz. 11:22
niech nam Pan Lis żyje STO LAT!
ml 2015-11-02 godz. 11:03
Świetny artykuł. Z przyjemnością się czyta. A Panu Stanisławowi dużo zdrowia!
Krzysztof 2015-11-01 godz. 18:58
Wspaniały człowiek który kocha to co robi :)
sss 2015-11-01 godz. 07:27
Podziwiam
treść:
autor:

SQL: 18