"Coś musiało się zmienić.."
10.05.2010, 14:46 |
PSZCZYNA
Na cmentarzach żołnierzy radzieckich nie brakowało w niedzielę odwiedzających. Zapalali znicze, składali kwiaty.
- Poprzednio byłam tu w 2007 roku i nie było tylu zniczy. Coś się musiało zmienić - mówiła wzruszona Aza Iwanowna z Moskwy, która przyjechała do Pszczyny na grób ojca.
Na cmentarzu w Pszczynie leży ponad 11 tys. żołnierzy Armii Czerwonej. Zginęli wiosną 1945 r. podczas walk w okolicach Cieszyna, Rybnika i Pszczyny. W latach 1946-1950 ekshumowano ich z polowych kwater i przeniesiono do zbiorowych mogił na cmentarzu w Pszczynie. Większość grobów jest anonimowa, bo tylko przy nielicznych żołnierzach znaleziono dokumenty.
- Miałam szczęście, bo mojego ojca udało się zidentyfikować po książeczce wojskowej - mówiła Iwanowna, która na cmentarz w Pszczynie przyjechała z synem z Moskwy. Jej ojciec, podpułkownik Iwan Pietrowicz Palij, leży we wspólnej mogile ze 114 anonimowymi żołnierzami Armii Czerwonej. - Ich matki i żony nie miały takiego szczęścia jak ja. Ja przynajmniej wiem, gdzie tato jest pochowany. Dlatego znicze palimy dla nich wszystkich - podkreśliła Iwanowna.
Nie byli jedyni. Przez cały dzień na pszczyński cmentarz przychodzili ludzie. - Kiedy wkraczali na Górny Śląsk, byłem bajtlem i na widok radzieckich czołgów krzyczałem w radości - mówił Edward Zymek z Pszczyny. Razem z żoną Gertrudą od wielu lat palą Rosjanom znicze w Święto Zmarłych oraz Dzień Zwycięstwa. - Przynieśli nam wolność, za którą zapłacili najwyższą cenę. Może nie byli najlepiej ubrani i trochę dzicy, ale byli przecież ludźmi - podkreślała pani Gertruda.
Maria Koczar na cmentarz przyjechała, bo pamiętała opowieści teścia o tym, że rosyjscy żołnierze byli przyzwoitymi ludźmi. - Przez kilka dni w jego domu stacjonowało dowództwo jakiejś dużej jednostki i teściu zawsze podkreślał, że nie spotkało go nic złego - wyjaśniała Koczar.
Aza Iwanowna była wzruszona tym, że Polacy pamiętają o swoich wyzwolicielach. Grób ojca ponownie odwiedzi za parę lat. Na częstsze wizyty jej nie stać.
(źródło: gazeta.pl)
mok