Od miłości do nienawiści?

15.08.2013, 18:47

Powiat

Najpierw kochał. Wyznawał miłość, słał prezenty. Ale droga od miłości do nienawiści nie jest aż tak długa. Teraz przyjemność sprawia mu ranienie swojej byłej.


Znają się od lat – pochodzą z sąsiednich miejscowości, chodzili do tej samej szkoły. - Kiedyś po prostu do mnie zagadał i tak zaczęła się cała historia. Tak zwyczajnie – mówi Ewa z okolic Pszczyny. Jest przed 30-tką. Nie chce ujawniać swoich prawdziwych danych, więc jej imię zmieniliśmy. Imię jej chłopaka również. Teraz już byłego chłopaka. Jak nazwać kim jest obecnie? Oprawcą? Dręczycielem? - Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała – przyznaje Ewa.
Para jak każda inna?

Ewa była z Mateuszem trzy lata. - Na początku widziałam pewne dziwne zachowania z jego strony. Cały tydzień potrafił nie mieć dla mnie czasu, nie odzywał się dłuższy czas, mówił, że ważniejsi są dla niego koledzy. Ale wiadomo – młoda, zakochana dziewczyna stara sobie wmawiać, że mimo to wszystko jest w porządku – opowiada Ewa. Potem dała mu ultimatum i obiecał, że się zmienił.

Kiedy się nazbierało, przestało jej zależeć na tym związku. Mówi, że wszystko się wypaliło. Dla niej. - Postanowiłam z nim zerwać. Tymczasem jemu właśnie wtedy zaczęło zależeć – przyznaje. Płakał, błagał, by wróciła. Wysyłał kwiaty, przywoził wino. Ona chciała, by rozstali się jak normalni ludzie, on dalej dzwonił i przepraszał.

Mateusz nachodził rodziców Ewy, pytał, co się stało. Jakieś trzy tygodnie później ktoś spuścił jej powietrze w oponach jej samochodu, kiedy była w pracy. Najgorsze przyszło jednak dwa dni później.

Te zdjęcia

- Pamiętam to dobrze. Była sobota, a ja miałam 12-godzinny dyżur w pracy. Pisał do mnie mnóstwo sms-ów, nawet nie pamiętam ich treści. Kategorycznie poprosiłam, żeby dał mi spokój, bo jestem zajęta. Za jakieś 20 minut odebrałam telefon od koleżanki, że ktoś włamał się na moje konto na popularnym portalu społecznościowym i zamieścił tam moje prywatne zdjęcia – relacjonuje Ewa.

To nie były zwykłe zdjęcia. Ewa w skąpej bieliźnie oraz inne fotki, których nigdy by nikomu nie pokazała. - Traktowałam to jako żart, dlatego zgodziłam się na takie fotki. Ufałam mu. On te zdjęcia zrobił i tylko on był w ich posiadaniu. Wtedy zobaczył je cały świat – mówi. Zadzwoniła do Mateusza, ale on stwierdził, że nie ma z tym nic wspólnego. Po kilkunastu minutach zdjęcia z portalu zniknęły. Przez ten czas Ewa odebrała od znajomych kilkanaście telefonów.

- To był szok. Płakałam, nie potrafiłam w to uwierzyć – mówi Ewa. Mateusz zaczął snuć teorie, dlaczego zdjęcia pojawiły się na portalu. Stwierdził, że to sama Ewa je wrzuciła, by go wrobić i pokazać, jaki jest niedobry. Potem wymyślił, że ktoś włamał się na jego pocztę, gdzie miał zapisane fotki i je upublicznił.


Jak zakończyła się ta historia? Czym jest stalking? Co grozi za takie zachowanie? Wszystko to można przeczytać w najnowszym numerze Gazety Pszczyńskiej” - w sklepach tylko za 1 zł!

pako

T G+ F

Zobacz także

O miłości w „13”
O miłości w „13”
Poetycko o miłości
Poetycko o miłości
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
Uhonorowani przez Sybiraków
Uhonorowani przez Sybiraków
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska

Komentarze:

treść:
autor:

SQL: 18