Jutro pogrzeb pielęgniarek
29.03.2006, 20:49 |
Wola
W czwartek (30 marca) odbędzie się pogrzeb dwóch pielęgniarek: Haliny Hurnik i Wandy Pawełko, które zginęły w tragicznym wypadku, do jakiego doszło w ubiegłą sobotę w Międzyrzeczu. Nabożeństwo żałobne zostanie odprawione o godzinie 15.00 w kościele Św. Urbana w Woli. Pogrzeb Małgorzaty Krasuskiej najprawdopodobniej odbędzie się w innej miejscowości.
Tragiczny wypadek, który wydarzył się na granicy Międzyrzecza i Woli poruszył całym województwem. Fiat brava, którym jechało 5 kobiet, staranował barierkę na moście i wpadł z wysokości 4 metrów na dach do rzeki Pszczynka. Przed przyjazdem straży na pomoc pasażerkom pospieszyły postronne osoby. Jak się później okazało, samochodem podróżowały pielęgniarki pszczyńskiego szpitala. Jechały na sobotni dyżur.
- Na miejscu stwierdziliśmy, że kierująca wpadła w poślizg i to było przyczyną wypadku. Jednak materiał dowodowy ciągle jest badany. Dopiero po zakończeniu dochodzenia będzie wiadomo na pewno, czy rzeczywiście było ślisko, czy może wypadek zdarzył się z innego powodu – powiedział nam podkomisarz Piotr Gralak z tyskiej policji.
Na miejscu zginęły dwie pasażerki: położna i salowa z sali operacyjnej. Miały 43 i 44 lata. Do szpitala w bardzo ciężkim stanie trafiła 40-letnia pielęgniarka pracująca na neurologii. To ona kierowała fiatem. - Cała „erka”, chirurdzy walczyli o życie pani Wandy. Miała bardzo rozległe obrażenia wewnętrzne. Lekarze robili wszystko co w ich mocy i wiedzy, walczyli z całych sił, żeby mogła być z nami. Nie udało się... – mówi Joanna Krzystolik, dyrektor pszczyńskiego szpitala. Dwie pozostałe pasażerki: pielęgniarka i położna przebywały w szpitalu z ogólnymi obrażenia ciała. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jedna z nich najprawdopodobniej opuściła już szpital.
W szpitalu panuje żałoba. Flagi opuszczono do połowy masztów, jest cisza i spokój. Już w dniu wypadku w szpitalnej kaplicy została odprawiona msza w intencji zmarłych. Kaplica pękała w szwach. – Dla nas jest to ogromna tragedia, straciliśmy pielęgniarki, które pracowały u nas przez 20 lat. Jednak najstraszniejsze jest, że były żonami i matkami, zostawiły na świecie dzieci. Każda z nich miała dwójkę – mówi ze smutkiem Joanna Krzystolik.
W szoku pozostają również mieszkańcy Woli. Pielęgniarki mieszkały właśnie w tej miejscowości. Umawiały się i jeździły razem, najczęściej po to, żeby zmniejszyć koszty podróży.
(źródło: "Gazeta Pszczyńska", fot. KPPSP w Pszczynie, Gazeta Pszczyńska)
Infopres