"Cień Iranu" już w niedzielę

10.10.2008, 13:51

Pszczyna

Jeszcze w sierpniu pisaliśmy o Arturze Jurkowskim, młodym fotografie, któremu marzyło się, by stworzyć autorską wystawę w Pszczynie I udało się. 12 października zobaczymy zdjęcia z jego wyprawy do Iranu.


Artur ma juz na swoim koncie wystawy, ale zbiorowe, gdzie jego nazwisko znalazło się wśród uznanych fotografów. Jego dorobek to nagrody również o randze międzynarodowej. Wystawa w „Galerii 13” będzie pierwszą autorską. Udało się dzięki wydawcy „Gazety Pszczyńskiej” i właścicielowi naszego portalu, który ją sfinansował. Pszczyńskie Centrum Kultury zgodziło się na jej zorganizowanie. Czy odniesie sukces? Okaże się już w najbliższą niedzielę, 12 października. Otwarcie o godz. 17.00. Podczas wystawy będzie można oglądać fotografie, które powstały podczas jego podróży do Iranu. Wystawa czynna będzie do 31 października.

Wystawa to irańska opowieść wyrażona zdjęciami, A jak wspomina ją Artur? Przeczytaj (artykuł pochodzi „Gazety Pszczyńskiej” nr 17 2008)


Tabriz – Sanandaj – Hamadan – Esfahan – Shiraz – Busher – Yazd – Kashan – Teheran – Astara – Ardabil i znów Tabriz.

Artur Jurkowski i Małgorzata Stanek są mieszkańcami Woli. Długo planowali tę podróż, w której towarzyszył im też kolega Tomek Kubisa. - Pierwsza nie na rowerze, bo nie pozwalały na to temperatury – mówi Artur, zapalony cyklista, podróżnik, fotograf, który od jakiegoś czasu realizuje kolejne etapy przygody w zdobywaniu Azji. W zeszłym roku była Turcja, teraz Iran. - Założyliśmy, ze będzie tanio i nie przeliczyliśmy się. Na osobę wyszło za wszystko 1900 zł za 38 dni! – śmieje się Artur.
Przy wrzucaniu ostatnich rzeczy do plecaków była adrenalina przed nieznanym i strach przed tym, co znane, ale tylko ze słyszenia. Że niebezpiecznie, że turyści niemile widziani. Ile w tym prawdy?

Wakacje w długich spodniach
O tym, że nie wrócą opaleni, wiedzieli od początku. W Iranie obowiązuje bezwzględny nakaz noszenia chust przez kobiety. Zresztą wystawać mogą tylko twarz i dłonie. - To pierwsza trudność, którą trzeba pokonać na granicy. Oględziny strojów. Do tego dziwne pytania celników, które wydają się oczywiste, a tak naprawdę wystawiają cierpliwość na próbę - mówi Artur. Gosia: Bałam się na granicy o każdy wystający zza chusty włos. Miałam na sobie spodnie w paski i ludzie myśleli, że jestem w pidżamie.
Pierwsza noc była hotelowa. Na polskie za 10 zł w samym centrum miasta. A rano pierwszy szok kulturowy, który z każdym dniem zamieniał się w fascynację tutejszymi ludźmi, ich zwyczajami, miejscami, w których żyją. To oni, ludzie z Lachestanu (tak Irańczycy nazywają Polskę) są dla nich większą atrakcją, z którą trzeba zrobić sobie zdjęcie. Wynika to nie tylko z ubioru, ale też z ciekawości na ludzi zza granicy. - To bogaty kraj, ludzie są wykształceni, głównie nauki ścisłe, ale rząd ogranicza wszystko jego mieszkańcom. Irańczycy na ogół nie podróżują. Są przypisani do miejsc, w których żyją. Dlatego nie widzą, że może być inaczej. Poza tym zakorzenione jest u nich narzekanie. To naród cierpiętniczy, co wynika z ich religii - opowiada Artur. Za to za kółkiem zamieniają się w, delikatnie mówiąc, psychopatów. Artur: - Jeżdżą autami, które wyciągają max. do 120 km, na pełnej prędkości. Taksówkarz, który wiózł nas 400 km, przekroczył wszystkie przepisy. Za to trzeba przyznać, że drogi mają świetne.

Moja podłoga twoim sufitem
Wieś i miasto to dwa różne światy. Jeszcze inny jest w dwóch wioskach, gdzie podwórko jednego domu jest dachem dla kolejnego.
Artur: W Wiosce pod granicą z Irakiem, odizolowanej od najbliższej irańskiej wioski wysokimi górami, czas się zatrzymał.
Po Hamadanie oprowadził ich spotkany w banku nauczyciel angielskiego, który jeszcze podjął ich kolacją i zaprosił na nocleg. Z kolei spacer po Persepolis jest taki, jak piszą przewodniki: od cienia do cienia.
Gosia: Miejscowość bez drzewa, z nagrzanymi kamieniami. I spełnienie kolejnego marzenia Artura, które przewyższało gorącem Persepolis: pustynia. Dwudniowy trekking przez niekończące się piaski.
Artur: Dopiero tam zrozumiałem, co to znaczy fatamorgana. Piorunujące wrażenie, kiedy cały czas widzi się ocean wody. Na dłuższą metę można by od tego oszaleć. Potem wspinaczka na trzeci najwyższy szczyt Iranu. Góra Sabalan to 4811 m n.p.m. Może technicznie nietrudna, ale długa, bo trwa 11 godzin i pojawiają się kłopoty z aklimatyzacją. Potężny ból głowy wynagrodziły widoki na szczycie - jezioro w kraterze wygasłego wulkanu z czystą jak na Iran wodą. Jest też wyprawa do Busheru, miejscowości z reaktorem atomowym i mnóstwem wojska. Co wywarło największe wrażenie?
Gosia: Sklepy z tunikami, głównie czarnymi, czasami szarymi. Żadnych kolorów! I największa wodna jaskinia w Azji. Niesamowity chłód, pierwszy raz cieszyłam się ze swojej tuniki. I te nienaturalne, zrobione z granitu schody, którymi się do niej wchodziło.
Artur: Życie uliczne, można było spędzać tam cały dzień i nie znudzić się. Dla tych ludzi ulica to nie tylko szlak komunikacyjny, ale miejsce, gdzie kwietnie życie – rodzinne, towarzyskie, zawodowe.




agw

T G+ F

Zobacz także

Chód już w niedzielę
Chód już w niedzielę
Cień Iranu – wystawa w Galerii”13”
Cień Iranu – wystawa w Galerii”13”
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
Uhonorowani przez Sybiraków
Uhonorowani przez Sybiraków
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska

Komentarze:

treść:
autor:

SQL: 18