Wojciech Bućko: O Warszawie szukam informacji na kolanie

27.04.2007, 17:24

Już w następny weekend PLKS Pszczyna rozpoczyna decydujący etap w walce o siatkarską I ligę kobiet. W sobotę (5.V) o 18.00 oraz niedzielę (6.V) o 11.00 zagrają dwa pierwsze spotkania barażowe z AZS AWF Warszawa. Zanim dojdzie do tych spotkań naszym i Państwa gościem jest Wojciech Bućko, trener pszczyńskiego zespołu.

- Ostatni nasz pojedynek z Częstochowianką (wygrany 3:2, mecz ten zadecydował o awansie do barażu - przyp. red.) był najtrudniejszym w tym sezonie - rozpoczął szkoleniowiec PLKS.- Po pierwsze waga tego meczu - rywalki grały o życie. My mieliśmy natomiast jeszcze sporą rezerwę, ale właśnie w tego typu sytuacjach wychodziłem z założenia, że jeśli ma się z tego urodzić wynik, to na zasadzie pokonywania maksimum trudności. I te maksimum trudności było w poprzedniej rundzie podczas trzeciego meczu z Gwardią we Wrocławiu, było i teraz. To jakby buduje, cieszy i satysfakcji jest z tego co nie miara.

PLKS wygrał po 10 meczów w rozmiarze 3:0 i 3:1. Trzy spotkania zakończyły się zwycięstwem w tie-break’u. Tylko raz z parkietu Pana zespół schodził pokonany. 23 zwycięstwa na 24 spotkania to prawdziwy nokaut.

W uzupełnieniu tej statystki dodam, że dochodzą jeszcze spotkania sparingowe z Frydkiem Mistkiem, Andrychowem, Mysłowicami, BKS II Bielsko czy Sokołem Chorzów. Razem wychodzi prawie 40 rozegranych spotkań w tym sezonie. Można wyliczać dalej i wyjdzie, że na treningach spędziliśmy ponad 400 godzin. Jeśli wgłębimy się tę statystykę, to grając z równorzędnymi zespołami zaczynamy wygrywać końcówki. My się nie boimy piątych setów. Teraz jedziemy na czwarte zgrupowanie. Wszyscy wyjeżdżają na długi weekend wypoczywać, a my w tym czasie będziemy pracować dwa razy dziennie.

PLKS już osiągnął swój najlepszy wynik w historii – awansował do baraży o I ligę. Ale w imieniu wszystkich sympatyków pszczyńskiej siatkówki prosimy o jeszcze, czyli awans.

Prośba powinna być spełniona bez dwóch zdań. My też chcemy awansować. Natomiast przypomnę, że gramy jednak z AZS AWF Warszawa. Jedynym zespołem, który ma aspiracje gry w I lidze, nie mówiąc już o ekstraklasie, gdzie warszawskiej siatkówki w ogóle nie ma. Gramy – o ile dobrze pamiętam – z 12-krotnym mistrzem Polski. Jest to klub o nieprawdopodobnych tradycjach. W połowie sezonu nastąpiła tam zmiana trenera. Podczas ostatniego meczu w Częstochowie sfilmowali nas z każdej strony. Jest to zespół środowiskowy, grający w wielkiej hali z bieżnią lekkoatletyczną. Dla zespołów wywodzących się z małych hal, warunki gry nie są łatwe. Nie mówię tego wszystkiego na zasadzie asekuracji, tylko z racji docenienia przeciwnika, który jest wielki. Zakładam więc, że w meczach u siebie musimy wykorzystać atut własnej hali.

Czy to, że finałowym przeciwnikiem jest ostatecznie zespół z Warszawy nie jest dla Pana jakimś problemem? W sezonie zasadniczym w grupie III szalały siatkarki z Węgrowa, które szybko w play-offie odpadły z Białymstokiem i to one wyrastały na głównego faworyta.

Dzisiaj po fakcie można powiedzieć, że myślami pewne sytuacje były wyprzedzane. Posiadam kasetę z meczu Białegostoku z Węgrowem, gdzie jechałem samochodem 1200 km by zobaczyć te dwa zespoły. Mamy prześwietlony Białystok, mamy prześwietlony Węgrów, a teraz na kolanie trzeba szukać informacji na temat Warszawy. Ponieważ mam swoje kontakty powinieniem mieć kasetę z meczu warszawianek. Informacje będę miał udostępnione także od trenerów, więc wydaje mi się, że mamy trochę czasu do pierwszych spotkań. Jedno z czego można być zadowolonym to z tego, że Warszawa jest bliżej niż Białystok. Natomiast minusów jest trochę więcej.

W czym tkwi siła naszego zespołu?

Mówiliśmy już o statystyce. W Pszczynie jest ponad 30 lat tradycji żeńskiej siatkówki. To jest praca nie tylko moja, ale także i poprzedników oraz ludzi, którzy nie szczędzą czasu, żeby pomóc w organizacji. No i nieprawdopodobna rola prezesa, Józefa Tetli, bez którego nie wyobrażam sobie funkcjonowania klubu. To jest przede wszystkim nasza siła. Chciałoby się wzmocnić tę całą strukturę, ale - tak jak mówiliśmy wcześniej – nagle w Pszczynie nie urodzi się sponsor, który utrzyma I ligę.

Ostatnio na internetowych forach po raz kolejny kibice zaczęli mówić o dopingu dla zespołu. Ktoś jednak powiedział, że skoro przez cały sezon PLKS grał w cichej hali, to niech tak zostanie dalej, bo jeszcze głośny doping je dodatkowo speszy. Chcecie w końcu czy nie tego dopingu?

Niech kibice przychodzą jak największą ilością na halę. Niech sędziowie mają problem, że jest ludzi za dużo. Gorszych warunków jak te, które panują w Opolu czy Częstochowie nie ma. Nasza sala nie jest najgorsza, a jak przyjdzie trochę więcej ludzi, staje się kontaktowa i to nam może tylko pomóc.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Radosław Jeleń

rin

T G+ F

Zobacz także

Wojciech Bućko odchodzi z PLKS-u Pszczyna!
Wojciech Bućko odchodzi z PLKS-u Pszczyna!
Wojciech Bućko: Zbudowaliśmy piramidę
Wojciech Bućko: Zbudowaliśmy piramidę
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
Uhonorowani przez Sybiraków
Uhonorowani przez Sybiraków
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska

Komentarze:

treść:
autor:

SQL: 18