Warsztaty z tradycji

Miedźna

Ludowe rękodzieło to nie tylko temat na wystawę. Projekt bielskiego stowarzyszenia udowadnia, że może być też życiową szansą na pracę i pomysłem na siebie.

Stowarzyszenie Beskidzka Inicjatywa Lokalna po raz drugi realizuje na terenie gminy Miedźna (i równolegle w Dankowicach) autorski projekt, łączący pokolenia i lokalne tradycje. Pierwszy (obejmujący również Pawłowice) - „SOS dla tradycji – integracja międzypokoleniowa na terenach wiejskich powiatu pszczyńskiego” – ocalał od zapomnienia dawne, regionalne zwyczaje, obrzędy, pieśni, kulturę materialną (rękodzieło ludowe) i pokazywał lokalnych twórców. Obecny jest właściwie kontynuacją, bo to, co udało się wypracować, wykorzystane zostało na aktualnych warsztatach. Prawdziwym odkryciem projektu z 2009 r. był Jan Gwóźdź. – Pan Jan swojego fachu nauczył się od dziadka. Jego sztandarowym wyrobem jest plecionka. W obecnym projekcie swoje umiejętności zaprezentuje uczestnikom i oczywiście nauczy, jak zrobić taką plecionkę – mówi Ewa Sakowska, wiceprezes stowarzyszenia. Przedsięwzięcie możliwe było dzięki środkom z Europejskiego Funduszu Społecznego, w ramach małych grantów, co ważne, bez wkładu własnego. - Otrzymaliśmy dofinansowanie do dziewięciu godzin zajęć i sześciu konsultacji, które właściwie też mają charakter zajęć. Uczestnicy sami uznali, że warto przychodzić – dodaje Sakowska.

Autorzy projektem po raz kolejny udowadniają, że można się rozwijać, sięgając do korzeni i pielęgnując tradycje ludowe. O ile na samym początku były obawy, czy uda się stworzyć pełną grupę, tak szybko okazało się, że zainteresowanie tematem jest ogromne. - W styczniu, lutym, trwały rozmowy z paniami, co chciałyby robić podczas takich zajęć, ale obawy o nabór były – przyznaje Łucja Krutak, wiceprzewodnicząca Wojewódzkiej Rady Kół Gospodyń Wiejskich w Katowicach, koordynator projektu w gminie Miedźna. - Projekt zakładał udział 40 osób i mimo że to liczna grupa, każdy ma co robić. Frekwencja absolutnie nie zaniża poziomu, choć panuje takie przekonanie w przypadku projektów unijnych – przekonuje wiceprezes Beskidzkiej Inicjatywy Lokalnej. Projekt składa się z czterech warsztatów, podzielonych na dwie części. Pierwsza już została zrealizowana w kwietniu. Uczestnicy w różnym wieku, kobiety i mężczyźni, pracujący i nieaktywni zawodowo uczyli się, jak zrobić ozdoby z papieru, słomy, wikliny. W jaki sposób wyczarować z bibuły kwiaty jabłoni, chabry, róże, tulipany, żonkile, forsycje, przebiśniegi uczyła Anna Kamińska, instruktorka wiedzy o regionie. - Tempo jest niesamowite i nie wszystko uda się zrobić z naprawdę bogatego wachlarza propozycji pani instruktor – mówi Ewa Sakowska. W maju ruszy część druga. - Będzie to haft i koronka. Główne zadanie to wyhaftować chusty do strojów ludowych oraz zrobić czepce – opowiada Łucja Krutak. Efekty pracy można będzie podziwiać podczas czerwcowej wystawy, na której podsumowany zostanie projekt. Śladem po projekcie będzie też instruktaż wykonania wspomnianych ozdób, krok po kroku, dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tradycyjnym rzemiośle. Ale poza tym czego można dotknąć, projekt niesie za sobą wartości dużo ważniejsze, jak sposób na życie czy samorealizację. - Część z pań widzi w tym możliwość zdobycia dodatkowych kwalifikacji, mamy sygnały, że niektórzy chcieliby w ten sposób zarabiać. Widzą w tym też własny rozwój, chcą uczyć wnuki. Wiele daje też wyjście z domu, integracja, praca w grupie, wiara we własne możliwości, otwarcie na naukę w ogóle. Jedna z pań na początku stwierdziła, że i tak niczego się nie nauczy. Teraz jej prace będą jednymi z najpiękniejszych na planowanej wystawie – o korzyściach, jakie daje projekt przekonuje Ewa Sakowska. Już teraz stowarzyszenie przymierza się do kolejnego projektu, który ma wyjść naprzeciw oczekiwaniom lokalnej społeczności. Tematyka, choć nie skonkretyzowana, na pewno znajdzie się w kręgu zainteresowań ludowością i tradycją.

_”Gazeta Pszczyńak”, nr 9.

agw