Tragiczna kąpiel

Od początku czerwca na Śląsku utonęło 36 osób – w tym dwóch młodych mężczyzn z naszego powiatu: 21-latek z Góry i 15-letni chłopiec z Suszca. Zdecydowana większość utonięć jest rezultatem braku wyobraźni i zbytniej brawury. Czy co roku musi dochodzić do takich tragedii?

Wypity alkohol jest jak kamień przywiązany do szyi. Prawdopodobnie towłaśnie było przyczyną wypadku, do jakiego doszło w niedzielę, 9 lipca około godziny 16.30 na terenie nielegalnego kąpieliska po byłej żwirowni w Kaniowie. Utonął tam 21-letni mieszkaniec Góry. Chłopak pływał na materacu, wpadł do wody i zniknął. - Poszukiwali go najpierw strażacy z bosakami, później płetwonurkowie. To oni następnego dnia przed południem odnaleźli zwłoki - mówi Elwira Jurasz, rzeczniczka bielskiej policji.
Tragicznie skończyła się także wycieczka 15-latka z Suszca na kąpielisko „Gwaruś”. Gdy chłopak długo nie wracał, zaniepokojona rodzina zawiadomiła policję. Godzinę po zgłoszeniu, około 23.00 nad zbiornikiem i w jego okolicy zarządzono poszukiwania. – Przez dwa dni dno akwenu penetrowali płetwonurkowie z Rybnika. Policjanci pracowali całą dobę, bo w takich sytuacjach bierzemy pod uwagę także inne możliwe powody - mówi zastępca komendanta pszczyńskiej policji, Janusz Wilczek. Niestety, potwierdził się najgorszy scenariusz: w piątek wyłowiono zwłoki chłopca. Jak doszło do tragedii nad kąpieliskiem „Gwaruś”, dowiemy się po zakończeniu sekcji zwłok. Pewne jest, że chłopak kąpał się po godzinie 18.00, gdy ratowników nad akwenem już nie było...
Jak podaje policja, najczęstszymi przyczynami utonięć jest kąpiel po spożyciu alkoholu, w miejscach niestrzeżonych i niebezpiecznych, brak opieki nad dziećmi i zbytnia brawura. Statystyki są bezlitosne, topielcami są najczęściej 15-, 29-latkowie, którzy w dodatku potrafią pływać. Tragedie zdarzają się też często na, wydawałoby się, znanych nam stawach czy jeziorach. – Głównym winowajcą tragedii jest w tym roku upały. Ludzie kąpią się na niestrzeżonych kąpieliskach, przeceniając do tego swoje umiejętności pływackie - mówi Sebastian Wawrzoła z Zarządu Wojewódzkiego WOPR w Katowicach. Według statystyk 10-20% przypadków śmierci to panika, która powoduje skurcz krtani. Można wtedy stracić życie z braku tlenu, nawet jeśli woda nie dostanie się do płuc.
Wiele wypadków to efekt bezmyślnego skakania do wody. Miejsce, w którym dzień wcześniej skakaliśmy, może zmienić swoją głębokość. Często na dnie znajdują się jakieś deski czy pręty zbrojeniowe, a nawet wrzucone przez wandali ławki czy kosze na śmieci. Taki skok przeważnie kończy się tragicznie. Jak twierdzi Jacek Doniec, ordynator Centrum Urazów i Schorzeń Kręgosłupa w szpitalu w Piekarach Śląskich, większość osób skaczących „na główkę” to nieletni, którzy po wypiciu wódki lub piwa popisują się przed kolegami. – Podczas upalnych weekendów przywożą nam nawet po 12-15 osób z urazami kręgosłupa. Większość z nich nie jest nawet ubezpieczona, a przynajmniej połowa pozostanie kalekami do końca życia - mówi.
Mapa dzikich kąpielisk w powiecie pszczyńskim jest usiana miejscami, gdzie potencjalnie w każdej chwili ktoś może utonąć. Policja wysyła tam dzielnicowych, ale oni nie upilnują nas przecież przed własną głupotą!
Tragiczny bilans lata można zmniejszyć. Jednak potrzebne są do tego nie tylko strzeżone kąpieliska i więcej ratowników. Trzeba organizować naukę pływania i wpajać ludziom zasady bezpiecznej kąpieli. Oczywiście, tysiące ludzi co roku korzysta z kąpielisk i wraca szczęśliwie do domu. Ale są tacy, którzy wracają poszkodowani lub nie wracają w ogóle. I o tym, w której grupie się znajdziemy, decydują często chwile... (źródło: Gazeta Pszczyńska)
Magda Sojka

agw