Pszczyński teczki

Niestety nie tela mgła, co czorne chmury zawisły nad Pszczynom i zdowo sie, że jak piźnie z nich, to yno roz. Ta owo meteorologiczno zawierucha wnet nie przendzie, a u niektórych może tak zagrzmieć, że ludzie ze ziców pospadają.

No i trefiła się aura skuli kierej cało Polska za łepy sie czimo i łoficjalnie gorszy. Stawiołech po wyborach, że tematem do klachania bydzie sławetny żuk i głosy za halba. Jednak to, co sie tam wydarziło, szpetne wypadki na DK 1 i powyborczo łobsada na urzyndach łostała kajś z boku. Na tapeta wyskoczyła jak Filip z konopi sławetno już dzisioj „sprawa teczek”. Nie mie łoceniać praca pszczyńskij prokuratury, jednak po doniesieniach „Gazety Wyborczej” posfijało mi w bebechu wszisko, ło czim do dnia dzisiejszego dochtorzy anatomii wiedzom. Chciołech nawet coby mie wtoś szczypneł i wyrwoł z tego koszmaru, jednak świat beboków to nie była jawa. Szczypawka łokazała się niewypałem, bo skuli tego łostały łowoce - ból i siniok w łokolicach łokcia.


Koszmar cołkiego zjawiska podkrenciła godka człowieka z Helsińskij Fundacji Praw Człowieka. Padoł łon, że w jego karierze jak długo zolówka w harbołach na świecie charato, z czimś podobnym się nie spotkoł. Gwoli przypomnienia - we pszczyńskij prokuraturze podczas jednej z kontroli znodli wystające zza szafy papióry. Jak ją łodsuneli wysuło sie ich wjyncej. Kontrola była następstwem słabych wyników. Szacujom, że niekiere papióry bez pienć lot nie ujrzały światła dzynnego, zaś minimum dwiesta ludzi nie łodpowiedziało za swoje czyny. Takie fakty przytaczo Gazeta. Zgroza. Sytuacja kaj chachor nawet nie znojdzie się przed łobliczem Temidy, bo żodyn w sondzie ło sprawie nie słyszoł. Bajzel z papiórami mie łosobiście przipomino taki chlywik, kaj wszisko poupychane bele kaj, tak bele yno, z jednom zasadniczom różnicom, że Świnom smród i tałatajstwo nie przeszkadzo.


I widać znodli się tera tacy co wpodli w habozie. Zaś te habozie mogom człowieka fes wymarasić. I tera przindzie im iś na spowiydź nie do farosza, a do tych z wierchu. Ale czamu tak się stało? Ludzie klupiom sie w czaszka i dziwujom, bo tak sie nie robi. Bo to tak jakby porównac wszisko do młodego polismena kludzoncego na komenda nadżistanego gizda, co łokrod staro omka z pijendzy. Z tym, że tyn w połowie drogi gamonia puszczo, po czim swawolnym krokiem razem z nim udaje sie do szynku pograć w bilarda. Z jednym ale. W normalnej sytuacji jakby komendant ło czimś takim sie dowiedzioł, to młody scykany dostołby gibcij laksyry niż myśli.


Niestety, jes rzecz jeszcze jedna. Bajzel za szafkami może wskazywać, że proceder to nie dzieło jednego człowieka, a conajmij kilku. Powodów i prowdy takij kolei rzeczy tera nie poznomy – domniemywanie jes dla gupieloków bo wontków znojdzie się co niemiara – zaś tyn prawdziwy powód bydzie jeden. Ale kożdy i tak zastanawio sie dlaczego. Wiadomo, że do takij roboty nie zatrudniajom ani szpików co jeszcze mlyko majom pod nosem, ani ajchnjyntych co cug zamias po glajzach to po nich przejechoł. Afer co już sie brzidnom łostatnio chyba jes wjyncej niż ryb pływo we Pszczynce, zaś szkoda, że takie fajne miasto zamias żubrami chwolić sie i tym błyszczeć w świecie, pokozuje sie łod… niewłaściwej strony.

Piotr Łapa