Najwyższa Izba Kontroli po stronie gminy
Pszczyna | 13.12.2017, 11:06 |
Są wyniki kontroli NIK w Urzędzie Miejskim w Pszczynie. Zdaniem burmistrza okazało się, że gmina za bardzo chroni mieszkańców. A co kontrola może oznaczać dla spółki "Studzienice"?
W dniach 21 sierpnia - 28 września Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w Urzędzie Miejskim w Pszczynie kontrolę pt. „Gospodarka złożami strategicznymi surowców kopalnych”. - Kontroli podlegały m.in. działania z zakresu uwzględniania w planowaniu przestrzennym występujących na terenie gminy Pszczyna złóż kopalin oraz zagospodarowania obszarów występowania złóż – informował Piotr Łapa, rzecznik ratusza.
Kto ma rację w sporze o złoża?
Jak usłyszeliśmy w NIK-u, była to kontrola wcześniej zaplanowana, nie wynikała z żadnej skargi. Pytaliśmy o to, bo zbiegła się w czasie z zarzutami warszawskiej spółki „Studzienice”, która chce w gminie wydobywać węgiel.
W październiku pisaliśmy, że spółka musi weryfikować raport oddziaływania na środowisko z powodu zapisów w planie zagospodarowania przestrzennego dla części Studzienic i Jankowic, które - jak mówił Kacper Maruszczak ze spółki „Studzienice” - wykluczają możliwość eksploatacji z tego złoża. - Samorząd bezprawnie blokuje eksploatację. Burmistrz wchodzi w kompetencje ministra – twierdził.
Burmistrz odpowiadał, że nie przekroczył uprawnień. Ponadto, do uchwały uwag nie wniósł wojewoda. Dlatego kontrola była ważna, bo miała niejako dać odpowiedź na pytanie, kto w tym sporze ma rację?
NIK z zastrzeżeniami, ale pozytywnie
Jest już gotowe wystąpienie pokontrolne. NIK stosuje trzystopniową skalę ocen: pozytywna, pozytywna mimo stwierdzonych nieprawidłowości, negatywna. Działalność ratusza w zakresie objętym kontrolą została oceniona jako pozytywna mimo stwierdzonych nieprawidłowości. „Sposób zagospodarowania obszarów występowania złóż węgla kamiennego na terenie gminy umożliwiał ich poszukiwanie i rozpoznanie oraz eksploatację” - czytamy we wstępie do wystąpienia pokontrolnego.
Stwierdzone przez NIK nieprawidłowości polegały na nieuwzględnieniu w studium niektórych złóż węgla kamiennego i nierzetelnym oznakowaniu złóż.
- Kontrolerzy NIK stwierdzili, że nasze działania chroniące mieszkańców są zbyt daleko idące - przyznaje burmistrz Dariusz Skrobol. - Chodzi m.in. o zapisy w planach ograniczające prowadzenie inwestycji znacząco oddziałujących na środowisko. Robiliśmy wszystko, by zapobiec dewastacji terenu. I to potwierdziła kontrola NIK. A wcześniej niektórzy mieszkańcy nie potrafili lub nie chcieli tego zrozumieć - mówi.
Kontrolerzy rzeczywiście zauważają, że w planie dla części Studzienic i Jankowic znajdują się zapisy „ograniczające lokalizację przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko, w tym m.in. budowa infrastruktury technicznej niezbędnej do funkcjonowania zakładu górniczego”. Z tym, że w raporcie nie ma mowy o tym, że takie ograniczenie jest niezgodne z prawem.
Mieszkańcy nie są bez szans
- Raport z kontroli potwierdza, że to, co twierdzi spółka „Studzienice” nie jest prawdą - komentuje Marcela Grzywacz, przewodnicząca stowarzyszenia „Nasze Dziedzictwo”, które sprzeciwia się działalności spółki. - To jednoznaczny dowód, że gmina mogła wprowadzić do planu zakaz lokalizacji przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko czy strefę bioróżnorodności, podlegającą szczególnej ochronie – dodaje.
Jej zdaniem wnioski NIK to sygnał, że mieszkańcy w walce z takim przedsiębiorcą, jak spółka „Studzienice” nie są bez szans. Tyle, że to jeszcze nie oznacza, że oprotestowane przez mieszkańców wydobycie nie dojdzie do skutku...
pako