Najważniejszy jest taniec
09.08.2006, 12:30 |
Już jako dziecko wiedział, jak pokierować swoją przyszłością. Dzisiaj już prawie od dziesięciu lat przechodzi przez życie tanecznym krokiem.
Cała rodzina Kuby Papciaka jest roztańczona. – Mój tato zajmował się kiedyś tańcem amatorsko. Starszy brat też, nawet w tej samej formacji co ja, ale poszedł do liceum, intensywnie uczy się języków i na taniec zabrakło czasu – Kuba przyznaje, że pasją zaraził się od ojca. – To on zaprowadził mnie na kurs tańca i moja fascynacja trwa nieprzerwanie od dziesięciu lat.
Dzieciństwo na parkiecie
Pierwszych tanecznych szlifów nabierał w Oświęcimiu. W tutejszej szkole tańca spędził sześć lat. Kolejne trzy przetańczył w Kętach, w klubie tanecznym. Nie licząc dodatkowych szkoleń u niekwestionowanych mistrzów. – Tańców standardowych uczę się od państwa Romankiewiczów z Olsztyna, latynoamerykańskie to specjalność Janusza Białego, mistrza Polski amatorów i wicemistrza Polski zawodowców – wylicza. Pytanie o tęsknotę za beztroskim dzieciństwem nie jest dla Kuby zaskoczeniem. – Kiedy moi rówieśnicy kupowali nowe resoraki i układali klocki, ja słuchałem wielogodzinnych wykładów na temat kompresji. Nie żałuję, że musiałem szybciej wydorośleć.
Taniec kształtuje charakter
Pasja pochłania Kubie mnóstwo czasu i energii, której musi starczyć jeszcze na naukę. Wydawałoby się, że trudne do pogodzenia, ale nie dla niego. Chociaż przyznaje, że łatwo nie jest. – Późno wracam z treningu, a tu jeszcze nauka. Nauczyciele są jednak wyrozumiali, gdy jestem po szkoleniu – mówi Kuba, który co roku ma świadectwo z czerwonym paskiem. Do tego prywatne lekcje angielskiego i francuskiego. – Głównie pod kątem tańca. Na turniejach mówią w obcych językach, a ja muszę rozumieć treść ogłoszeń, na przykład jeśli są zmiany w repertuarze. Nie mogę przecież ciągnąć za sobą tłumacza – przyznaje.
Jest przy nim za to ktoś inny – jego taneczna partnerka Ula Chwistek. Chociaż oboje mają dopiero po 14 lat, na parkiecie są razem już od siedmiu. To specyficzny kontakt, bo taniec to lawina emocji. Trzeba umieć nie tylko zatańczyć, ale i odpowiednio „zagrać” charakter każdego tańca. – Bardzo bliski kontakt z dziewczyną od najmłodszych lat sprawił, że wydoroślałem szybciej niż moi rówieśnicy. Kiedy jesteś kolejną rundę wyżej, wzrasta adrenalina. Oczy widzów skierowane są na ciebie i nie możesz wtedy już tylko zatańczyć, ale musisz zagrać. Tancerz musi być jednocześnie dobrym aktorem. Można sobie z tym nie poradzić, dlatego muszę wtedy skorzystać z treningu psychologicznego. Przerabiam wtedy cały swój dzień, jak ma wyglądać przed turniejem – mówi Kuba.
Kuba musiał też wypracować w sobie ogromną samodyscyplinę. – Nikt nie karze mi tańczyć, to mój wybór. Trenuję przeważnie cztery razy w tygodniu po 2, 3 godziny. Raz w miesiącu przez cały weekend szlifujemy umiejętności od okiem mistrzów.
Do tego dochodzi świadomość, że nie wszystko mu wolno. – Muszę uważać na zdrowie, każda kontuzja bardzo przeszkadza. Na szczęście ja żadnej poważniejszej nie miałem. Ale nie każdy sport mogę uprawiać.
Mistrz klasy A
- Najpierw są klasy niższe. Do E to jest takie „tuptanie”, wystarczy raz stanąć na podium, by przejść wyżej. Potem trzeba już gromadzić punkty, być kilka razy „na pudle” – Kuba przyznaje, że wtedy jest już trudniej. Mimo to szybko przeszedł przez kolejne klasy. Wiosną tego roku znalazł się w najwyższej, jaką można zdobyć w jego wieku – A. Takich młodych par na tym etapie jest niewiele. – Turniejów dla tej klasy też w naszym kraju nie jest dużo, bo może ze trzy w roku. Kolejny będzie we wrześniu w Krakowie.
Prawdziwy sukces to występ na Mistrzostwach Polski w marcu tego roku. Kuba wraz z Ulą wytańczył 38 miejsce, pokonując ponad 50 par. Do tego drugie miejsce w Pucharze Okręgu Małopolskiego w tańcach standardowych, a trzecie w latynoamerykańskich. – Było to dla mnie o tyle dziwne, że lepiej czuję się jednak w tańcach latynoamerykańskich – przyznaje młody tancerz.
Na turnieju w Tarnowie był pierwszy. – Bardzo mnie to zwycięstwo ucieszyło, bo mieliśmy silną konkurencję. Zawsze mówimy, że jeśli przyjeżdżają pary z Rosji, to my już potańczyliśmy. A jednak przechodziliśmy do kolejnych rund. W finale był jeden kolega z Warszawy, a reszta par z Rosji. Ciśnienie niesamowite, ale wygraliśmy z Ulą! – cieszy się.
Na Grand Prix w Bielsku-Białej w kategorii OPEN zajął 14 miejsce. Była też Warszawa, Rzeszów, Gliwice, nie licząc zagranicznych wyjazdów. Odkąd jest w klasie A, otworzyły się przed nim nowe możliwości, większa liczba turniejów.
Wytańczyć markę
Kuba swoją przyszłość wiąże z tańcem. Dobrze wie, że można z tego dobrze żyć. Ale nie z nagród na turniejach. Tańczy się po to, żeby zdobyć markę, potrzebną do założenia na przykład szkoły tańca. Kuba już powoli przymierza się do roli nauczyciela. – Na początku w szkole różnie reagowano na moją pasję. Dziewczynom się podobało, ale chłopcu odnosili się do tego z dystansem. Wiadomo, ważniejsza piłka – wspomina.
Prawdziwym przełomem był „Taniec z gwiazdami”. Wielu przekonało się do tańca. Zaczęli podziwiać Kubę i sami zapragnęli się nauczyć. – Przez rok prowadziłem kurs tańca w moim gimnazjum, na który chodziło 30 dziewczyn i dwóch chłopaków. Po programie miałem 10 par, które trenowałem. W Kętach też prowadzimy kursy tańca dla dorosłych, którzy dopiero zaczynają przygodę.
Kuba będzie też uczył poloneza klasę swojego brata. – Najpierw sam muszę się go nauczyć – śmieje się młody tancerz.
Weselny prezent
Kuba jest rozpoznawany na ulicy w rodzinnej Woli i w Kętach, gdzie często tańczy na różnego rodzaju imprezach. Kto by jednak pomyślał, że może być świetnym prezentem weselnym? – Kilka razy było tak, że kiedy mój brat był zaproszony na ślub, ja tańczyłem jako jego prezent. Najpierw z moją partnerką Ulą, później z panną młodą.
Moje marzenie...
... to wystąpić w finale Mistrzostw Polski. Mam ogromną nadzieję, że mi się to uda, bo taniec w naszym kraju stoi na naprawdę wysokim poziomie. Dostać się wśród sześć najlepszych par to wielkie osiągnięcie. – przyznaje. Na razie Kuba planuje uczyć się na Akademii Tańca w Krakowie. Chociaż przed nim jeszcze rok nauki w gimnazjum, jego rodzice już starają się, by ich syn dostał stypendium sportowe.
Marzenia Kuby na pewno się spełnią, bo jest w nim wielka pasja, ogromny talent, jasno wyznaczone cele i determinacja, by je zrealizować.
Aga Wojtala
(źródło: "Gazeta Pszczyńska")
agw