Kres straganów przy katowickim dworcu
30.06.2006, 17:25 |
Katowice
Kto z nas, przyjeżdżając do Katowic, nie kupił sobie czegoś na małym bazarze, usytuowanym na ul. Stawowej czy Mickiewicza. Klientom odpowiadały niskie ceny i asortyment, bo można było kupić wszystko, od marchewki po sprzęt AGD.
Jednak restauratorzy narzekali na hałas. A firmowe sklepy na spadek obrotów, bo kramiki zasypane były tanimi podróbkami. Dodatkowo mało kto tak naprawdę miał pozwolenie na handel w tym miejscu. Mandaty nie wystraszyły handlarzy, dlatego straż miejska i policja znalazły inny sposób. Rekwirują towar, a ten, który nie nadaje się do trzymania, czyli jedzenie, jest sprzedawany. Pieniądze nie trafiają jednak do sprzedawców, ale zabezpieczane są na poczet przyszłych grzywien. Sposób okazał się skuteczny, bo spod dworca zniknęły stragany. Zresztą wielu sprzedawców, których towar zalega w magazynach, najwcześniej za pół roku może go odzyskać. Tyle czasu potrzeba, by sąd rozpatrzył wniosek o ich ukaranie. (źródło: gazeta.pl)
Infopres