Siostry, lata 70. Od lewej: Barbara, Janina, Aleksandra.

Kochajcie się!

Pszczyna01.05.2018, 09:30

W zeszłym roku czytelnicy „Gazety Pszczyńskiej” mogli przeczytać historię rodziny Kujawskich w reportażu pt. „O Niemce, co Polaka i Polskę pokochała”. Portret rodziny Marii i Kazimierza, lekarzy, którzy w 1945 roku zamieszkali w Pszczynie, wydaje się być niepełny bez historii życia kolejnego pokolenia, ich czterech córek.

Wszystkie panny Kujawskie poszły w ślady rodziców i zostały lekarzami. Po studiach w Pszczynie nie bywały zbyt często - kilka razy w roku odwiedzały grób rodziców, a od 1960 r. rodziców i najmłodszej siostry. Miasto wspominały z sentymentem. W pamięci miały park, zamek, rynek, szkoły -  nauczycieli, koleżanki i kolegów z klasy. Chociaż ich koleje losu toczyły się z dala od Pszczyny, to miasto wszystkie cztery, wybrały sobie na wieczność -  trzy z nich spoczywają w grobie rodzinnym, obok matki i ojca. Czwarta, Janina Kujawska-Tenner, ostatnia żyjąca, mieszka w Krakowie, ma 90 lat. 

Śmierć matki
Pszczyna, niedziela 23 maja 1948 roku. Maria leży w łóżku, jest bardzo chora. Przebyty w obozie koncentracyjnym tyfus i trudne warunki życia podczas wojny pozostawiły trwałe ślady -  problemy z układem krążenia. Niewiele dały leczenie szpitalne i liczne kuracje w sanatoriach. „Leżę praktycznie wciąż. Jedzenie dostaję do łóżka. Podobno w Kudowie jest bardzo ładnie, ale ja mało z tego widziałam, bo prawie nie wychodzę” -  napisze do córek w styczniu 1948 roku. W domu z Marią są wszystkie córki: Ola, Basia, Janina, Isia. Ola przed kilkoma tygodniami wróciła, na życzenie matki, z Wielkiej Brytanii. Maria przez chwilę czuje  się lepiej, woła córki, siadają wokół jej łóżka, rozmawiają. Widzą, że matka oddycha z trudem, że mówienie sprawia jej ból, ale nie są smutne, nie spodziewają się najgorszego, wierzą, że wkrótce wyzdrowieje. Ona też się nie skarży, przeciwnie, utwierdza je w przekonaniu, że będzie lepiej. Na pożegnanie mówi do córek: „Kochajcie się”.

Tego samego dnia w nocy umiera, ma 55 lat. Spoczęła na cmentarzu Wszystkich Świętych w Pszczynie u boku swojego męża Kazimierza. Od śmierci matki dziewczyny muszą radzić sobie same. „Domu już nie było”- napisze wiele lat później Janina.

Przed wojną
Maria i Kazimierz biorą ślub w sierpniu 1921 roku, już w wolnej, niepodległej Polsce, mieszkają najpierw w Brzezinach,  potem w Katowicach. Rodzą im się córki: Aleksandra w 1922, Barbara w 1924, Janina w 1928, Maria w 1932 roku. Przed wojną, czterech panien Kujawskich nie trapią żadne poważne problemy, a nawet jeśli, to są to zmartwienia typowe dla dziewcząt w ich wieku. Otoczone miłością i troską najbliższych, uczą się  w najlepszych szkołach, czas wolny spędzają na spacerach, chodzą do kina, teatru. Dom nie jest typowy, różni się od innych mieszczańskich rodzin,  „z powodu zaangażowania się mojej matki w akcję naprawiania świata” - napisze po latach Janina. Dziewczynki więcej czasu spędzają z ojcem niż z matką, ale najwięcej z ukochana nianią.

Jurata, 1939 rok. Maria z córkami. Od lewej: Basia, Janina, Isia, Ola.

Wojna
Ich udane życie wkrótce jednak się kończy. 1 września 1939 roku Hitler napada na Polskę. Marii i Kazimierzowi  grozi aresztowanie. Muszą uciekać i jak wielu Polaków ewakuują  się na wschód. Maria przedostaje się do Rumunii,  mąż nie zdążył, całą wojnę spędza ukrywając się i pracując jako lekarz. Dziewczynki pozostają w okupowanej Polsce  pod opieką znajomych rodziców.

W styczniu 1940 roku dołączają do matki. Podróż z przerwą w Austrii i przesiadką w Trieście trwa trzy tygodnie.  Jak Maria sprowadziła je do siebie nie wiadomo - drogi legalnej nie było,  wiadomo natomiast, że po kilku miesiącach starań, same, pod troskliwą opieką najstarszej Oli, docierają  do Rumunii.

Zima 1940 roku. Dworzec w Bukareszcie. Na każdy pociąg przyjeżdżający z Triestu czeka kobieta ubrana w czarny płaszcz. Gdy z wagonów wysiadają pasażerowie słyszą głośne wołanie: „Ola, Basia, Jania, Isia”. Kobieta pojawia się na dworcu przez dłuższy czas, aż do dnia, kiedy z pociągu wysiadają dziewczynki. Radość ze spotkania możemy sobie tylko wyobrazić. Jadą do Ploeszti, tam mieszka Maria. Krótko po przyjeździe rozpoczynają naukę w polskiej szkole. W marcu 1940 roku Ola zdaje maturę i  rozpoczyna studia medyczne w Zagrzebiu, potem dzięki stypendium watykańskiemu będzie studiowała w Rzymie, tam zastanie ją koniec wojny.

Wkrótce przenoszą się do Jugosławii, na wybrzeże adriatyckie, gdzie Maria podejmuje się prowadzenia domu dla matek i dzieci z Polski. Łagodny klimat, piękne plaże, bujna roślinność - lepszego miejsca na, jak wydawało się wtedy, krótki pobyt na obczyźnie, nie można było sobie wymarzyć. Mają zapewniony dach nad głową i wyżywienie - nie przelewa się, ale nie narzekają. Janina i inne dzieci świetnie się bawią. Wśród młodzieży rodzą się pierwsze sympatie i miłosne zauroczenia. Barbarze podoba się Andrzej Preisler, syn bankowca z Łucka, z wzajemnością. Młodzi zakochują się w sobie, ich miłość przetrwa długie lata.

Sielanka nadmorska wkrótce jednak się kończy. W styczniu 1944 roku Jugosławię zajmują Niemcy, aresztują całą grupę z Polski. Najmłodszych, a wśród nich Isię wywożą do Krakowa, tutaj odbierze ją ojciec i odwiezie do rodziny do Śremu, gdzie doczeka końca wojny. Nie będzie miała dobrych wspomnień z tego pobytu.

Pozostali trafiają do obozów koncentracyjnych - mężczyźni do Dachau, wśród nich Andrzej, a kobiety do  Ravensbrück. W grupie kobiet jest Maria z córkami. Współwięźniarki natychmiast proponują jej  pracę w szpitalu obozowym. Godzi się bez wahania, ale chce zatrzymać przy sobie córki. Wymyślono, że będą pracowały jako pielęgniarki. Starsza miała jako takie pojęcie o tej pracy i sprawdziła się w niej. „Godna córka swojej matki. Lat 19 - była pielęgniarką blokową, obsługiwała 50 chorych, z jakim samarytańskim oddaniem!”- tak po wojnie wspomina Basię obozowa przyjaciółka. Natomiast 16-letnia Janina nie sprostała zadaniu  i znaleziono jej inne zajęcie. Pielęgnowała w obozie rośliny.

Powrót do domu
Tuż przed wyzwoleniem, w kwietniu 1945 roku, Niemcy ewakuują obóz. Kolumna wynędzniałych postaci w pasiakach posuwa się na zachód. Od czasu do czasu marsz przerywają naloty samolotów alianckich. Podczas jednego z takich ataków kilka więźniarek, w tym Maria z córkami, ucieka do pobliskiego lasu. Po kilku dniach, gdy milkną huki dział, wychodzą. Na skraju polany stoi wojsko radzieckie. „Był to najszczęśliwszy dzień mojego życia. Siedziałam na trawie i z uwielbieniem patrzyłam na oficera. Był wysoki, młody, szczupły, był piękny. Byłam gotowa całować ziemię, po której chodził”- wspomina Janina wyzwolicieli. Wojskowi zajęli się nimi troskliwie,  nakarmili i napoili, wskazali bezpieczną drogę. Po dziesięciu dniach w  drzwiach domu wujka w Śremie, stanęły trzy wychudzone,  brudne, ubrane w łachmany postaci. Tam spotkały Isię, nianię, były też wiadomości od ojca i od Oli. Wszyscy przeżyli wojnę.

Pszczyna
W drugiej połowie maja przyjechały do Pszczyny, gdzie Kazimierz pracował już jako lekarz powiatowy. „Teraz mogę umrzeć”- powiedział, gdy zobaczył rodzinę, po pięciu latach rozłąki. Mieszkał  w willi przy ul. Kościuszki. Janinie przez całą wojnę brakowało książek, które uwielbiała czytać. Ojciec zadbał o jej pasję, poznał ją ze znajomym, pszczyńskim bibliofilem, który jakimś cudem ocalił bogaty księgozbiór.

Natychmiast po przyjeździe dziewczyny rozpoczynają naukę:  Isia w szkole powszechnej, Janina i Basia w gimnazjum  im. Chrobrego. Uczy je wieloletni pszczyński nauczyciel i dyrektor Edward Szwed. Maria pracuje w przychodni, a  popołudniami na dworcu w Dziedzicach udziela pomocy medycznej Polakom powracającym do kraju.

Kazimierz jest słaby. Podczas wojny zdiagnozowano u niego stwardnienie rozsiane, chorobę, która utrudnia normalne funkcjonowanie i sprawia ból. Umiera 26 listopada 1945 roku.

Po śmierci matki córki pozostają bez domu i bez środków do życia. Starsze studiują. Utrzymują się, przede wszystkim, ze stypendium ufundowanego przez pszczyńskich lekarzy.  Isia uczy się w gimnazjum w Pszczynie, mieszka w internacie.  

Dorosłe: Aleksandra Kujawska, Barbara Grudzińska, Janina Kujawska-Tenner, Maria Kujawska
Ola po studiach  korzysta z możliwości otrzymania mieszkania w Zabrzu. „To już była jakaś namiastka domu”- mówi Janina. Podejmuje pracę w nowopowstałej w tym mieście Śląskiej Akademii Medycznej. Całe życie poświęca medycynie, zdobędzie tytuł profesora. Nie wychodzi za mąż, nie ma dzieci. Umiera 7 kwietnia 2007 roku, w wieku 85 lat.

Basia i Andrzej  biorą ślub jesienią 1948 roku. Uroczystość odbywa się w kościele w Pszczynie, jest bardzo skromna.  Krótko przed ślubem Andrzej zmienia nazwisko z Preisler na Grudziński. Oboje kończą studia w Krakowie (Andrzej AGH) i w 1952 roku przenoszą się do Zabrza. Barbara zatrudnia się  w Klinice Neurologii Śląskiej Akademii Medycznej,  broni pracę doktorską, uzyskuje habilitację. Jest zawsze blisko chorych -  życzliwa i wyrozumiała, „lekarz z powołania”- mówią o niej pacjenci. Mają dwóch synów. Barbara umiera w 2006 roku, na jej pogrzeb przychodzą tłumy. Andrzej przeżył ją o 10 lat.

Janina całe swoje życie zawodowe wiąże z Instytutem Onkologii w Krakowie, uzyskuje tytuł doktora habilitowanego potem docenta. W 1983 roku  wychodzi za mąż za swojego kolegę ze studiów Juliusza Tennera, przeprowadza się do Stanów Zjednoczonych, nie pracuje. Szczęście małżeńskie nie trwa długo. Julian umiera w 1986 roku, a ona wraca do kraju. Nie ma złych wspomnień ze Stanów Zjednoczonych, ale nie ma też i dobrych.  W latach 90. angażuje się w tworzenie pierwszego w Polsce hospicjum w Nowej Hucie.

Najmłodsza Maria, od studiów mieszka z siostrą Olą. Po uzyskaniu dyplomu zaczyna pracę w przychodni przy kopalni. Umiera w 1960 roku, ma 28 lat. Przyczyną śmierci jest wyjątkowo złośliwa odmiana ziarnicy.

Siostry
Siostry często spędzają czas razem, do śmierci Isi we cztery, potem we trzy. Ola i Janina, same bezdzietne, opiekują się synami Basi, towarzyszą Grudzińskim podczas wakacji, weekendów. Tworzą zamknięty krąg, nigdy się nie kłócą, dyskutują -  głównie o medycynie. „Ich relacje były wyjątkowe - uważa syn Barbary - nie mogły bez siebie żyć”. Kochały się.

Alina Bednarz

 

Reklama

jack

T G+ F

Zobacz także

gorący temat
Anna Goc: dziennikarz powinien słuchać
Anna Goc: dziennikarz powinien słuchać
Promocja książki
Promocja książki "Bliskie historie - ludzie z pasją, miejsca z duszą" i spotkanie z Anną Goc
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
Świąteczny Weekend Zakupów w Pszczynie
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
35 lat Muzeum Prasy Śląskiej
Uhonorowani przez Sybiraków
Uhonorowani przez Sybiraków
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Pszczyna: Budżet na 2021 rok przyjęty
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Apel w sprawie trudnej sytuacji Uzdrowiska
Konkurs "Pierwsze zdjęcie na Instagramie"
Konkurs "Pierwsze zdjęcie na Instagramie"
Budżet powiatu na trudne czasy uchwalony
Budżet powiatu na trudne czasy uchwalony
12 wzruszających historii pszczyńskich Sybiraków spisanych w książce
12 wzruszających historii pszczyńskich Sybiraków spisanych w książce
W czwartek i piątek utrudnienia na ul. Bielskiej w Pszczynie
W czwartek i piątek utrudnienia na ul. Bielskiej w Pszczynie
Pszczyna pozyskała 4 mln zł na fotowoltaikę
Pszczyna pozyskała 4 mln zł na fotowoltaikę
Burmistrz spotkał się z ministrem klimatu
Burmistrz spotkał się z ministrem klimatu
Budżet przyjęty. Ponad 10 mln zł na goczałkowickie inwestycje
Budżet przyjęty. Ponad 10 mln zł na goczałkowickie inwestycje
Nowa sygnalizacja świetlna w Pawłowicach
Nowa sygnalizacja świetlna w Pawłowicach
3 mln zł dotacji na termomodernizację Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Pszczynie
3 mln zł dotacji na termomodernizację Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Pszczynie
Powstał chodnik do Szkoły Podstawowej nr 13 w Wiśle Małej
Powstał chodnik do Szkoły Podstawowej nr 13 w Wiśle Małej

Komentarze:

treść:
autor:

SQL: 19