Czy Tomczykiewicz chce przejąć władzę nad województwem za wszelką cenę?
23.06.2007, 01:08 |
Sejmik nie odwołał marszałka Janusza Moszyńskiego. Ale radni PO razem z przedstawicielami lewicy pozbawili PiS wszystkich ważnych funkcji w sejmiku
Radni Platformy Obywatelskiej, którzy kilka tygodni temu złożyli wniosek o odwołanie marszałka Janusza Moszyńskiego, wycofali go. Nie doszła bowiem do skutku umowa z PiS-em, która miała zagwarantować zmianę zarządu województwa. Radni tej partii obawiali się, że PO najpierw odwoła dzięki ich głosom Moszyńskiego, a później zawiąże koalicję z Lewicą i Demokratami. - Byliśmy gotowi zawrzeć sojusz z PiS-em w świetle jupiterów. To PiS nie chciał tej koalicji - mówi Tomasz Tomczykiewicz, szef śląskiej PO.
Moszyńskiemu nie spodobało się jednak, że wniosek w sprawie jego odwołania nie będzie głosowany. Gdyby tak było, to kolejny radni mogliby złożyć dopiero za pół roku. Teraz może się pojawić w każdej chwili. - Źle się państwo bawicie, destabilizujecie województwo. Chcę tego głosowania jako rodzaj wotum zaufania - mówił marszałek. Nic jednak nie wskórał.
Tymczasem radni PO postanowili zrealizować swój plan odsunięcia PiS-u od najważniejszych funkcji w sejmiku. Wcześniej porozumieli się z LiD-em w tej sprawie. W efekcie PiS tracił stanowisko wiceprzewodniczącego sejmiku i fotele przewodniczących oraz wiceprzewodniczących wszystkich komisji. Ich miejsca zajęli przedstawiciele PO i lewicy. - Czy gdyby w sejmiku byli faszyści, to też byście robili z nimi koalicję? - pytał Andrzej Hutnik, radny PiS-u.
Potem w kuluarach zapewniał, że żadnych faszystów w sejmiku nie widzi.
Jędrzej Jędrych, poseł PiS-u, zmiany we władzach sejmiku uznał za zemstę PO. - To za to, że nie chcieliśmy odwołać Moszyńskiego. To, co się dzisiaj dzieje, to spełnienie marzeń posła Tomczykiewicza o współpracy z lewicą - mówił.
- Nie mieliśmy wyjścia. Musimy mieć wpływ na to, co się dzieje w sejmiku - odpowiada Tomczykiewicz.
Nowy układ sił w sejmiku oznacza, że Moszyński nie ma już w nim większości. Może liczyć na głosy najwyżej 23 radnych: PiS-u, PSL-u, Prawicy RP i 3 radnych, którzy razem z Moszyńskim wystąpili w piątek z klubu PO. Marszałek z tego powodu nie zamierza się jednak podawać do dymisji. - Takie sytuacje już zdarzały się w Polsce. Będę jednak próbował odbudować większość - zapewnia.
Również Jędrychowi nie podoba się, że Moszyński nie ma zapewnionego wsparcia sejmiku. - Nie wróży to dobrze województwu. Trzeba będzie dalej rozmawiać z PO - przyznał.
Nieoficjalnie wiadomo, że PO nie zrezygnuje z kolejnych prób odwołania Moszyńskiego. By to zrobić, musi sobie jednak zagwarantować głosy 29 radnych. Dziś może liczyć najwyżej na 25. - Mamy czas na negocjacje, by zdobyć konieczną większość - mówi Tomczykiewicz.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
jh